Ostatnia aktualizacja: 31 sierpnia, godz. 00:10
[nbsp]
Dzień 1. Wyjazd
[nbsp]
Chałupki? To już?! Czyli szybka
podróż przez Polskę, Czechy, Słowację, Węgry aż do Serbii dnia następnego…
[nbsp]
[nbsp]
[nbsp]
[nbsp]
[nbsp]
[nbsp]
[nbsp]
[nbsp]
Dzień 2. Belgrad
Dotarliśmy do celu o 10:00 i od tej pory mieliśmy czas aż do 20:00. Dużo czasu? Owszem zważywszy na 42-stopniowy upał. Jedni zwiedzali zabytki, inni beztrosko wylegiwali się w cieniu drzew. Pani Profesor i kierowcy wystraszeni wysoką temperaturą schowali się w zaciszu jednego z hosteli. Największą popularnością cieszyło się ujście wody źródlanej w centrum miasta. Ot, taka ochłoda w upalny dzień.
Epilog: Jak zawsze, tak i tym razem pies przybłęda towarzyszył nam w miejscu naszej podróży. Niestety został w Belgradzie.
[nbsp]
[nbsp][nbsp]
Dzień 3. Ohrid wita!
Wczesną porą dotarliśmy do Ohrid. Jeszcze tylko szybka próba i można było zameldować się w pokojach gościnnych parafii św. Cyryla i Metodego. Ufff… Upragniona kąpiel stała się faktem. Zmęczeni podróżą mieli czas na regenerację aż do 16:30. Ci bardziej wytrwali zaznali pierwszych kąpieli w jeziorze, zwiedzili pobliski deptak, a część dotarła aż do targowiska ze świeżymi owocami, które zachwalał sam Robert Makłowicz.
O 16:30 odbyła się pierwsza próba,
a później udaliśmy się na oficjalną inaugurację festiwalu, gdzie zjawiły się
wszystkie zespoły. Razem bawiła się istna mieszanka narodowościowa, która potem
udała się do miasta, by śpiewać mieszkańcom i turystom Ohrid.
[nbsp][nbsp]
Dzień 4. Koncert sakralny i zwiedzanie Ohrid
Dzień zaczął się od wpadki
śniadaniowej. Otóż szef restauracji serwującej nam śniadania zapomniał
powiadomić pracowników o tym fakcie. Ciekawe, zwłaszcza gdy nie zna się języka,
rezydentka śpi, a szef jest na wakacjach w Czarnogórze. Ostatecznie dostaliśmy
jajecznicę w kolorze łososia. Całkiem smaczną.
Po śniadaniu zebraliśmy się w
kościele adaptowanym na salę prób, by zaśpiewać program koncertowy oraz
konkursowy. Konkurs przecież już jutro… Tymczasem wraz z innymi chórami
wzięliśmy udział w koncercie muzyki sakralnej podczas którego wykonaliśmy dwa
utwory: „Jesu dulcis memoria” Leo Nestora oraz „Cantus Gloriosus” Józefa
Świdra. Dyrygowała Arlena Różycka-Gałązka. Publiczność przyjęła nasze wykonanie
z niespodziewanym entuzjazmem. To cieszy. Przecież zawsze śpiewamy nie tyle dla
siebie, co dla publiczności. Dzień trwa. Przed nami zwiedzanie Ohrid! :-)))
[nbsp]
Edit:
Ohrid odkryło przed nami swoje najbardziej
malownicze zakątki. Piękne uliczki, muzeum, wzgórze… A na wzgórzu ruiny
amfiteatru, mury obronne z basztami, piękne kościoły. Na sam koniec niesamowita
niespodzianka – przeprawa łodziami na drugą stronę brzegu! Hic! i do przodu! Po
pozytywnym i ekscytującym dniu… Jutro czas na przesłuchanie konkursowe. Jest
delikatny stresik…[nbsp]
[nbsp][nbsp]
Dzień 5. Konkurs i dyskoteka
Szybkie śniadanie (tym razem bez
wpadek), rozśpiewanie, gimnastyka i próba… Poszła w miarę dobrze, ale bez
rewelacji. Lekko spięci pojechaliśmy do hotelu Inex, gdzie odbywają się
wszystkie koncerty muzyki świeckiej. 12:30 – wychodzimy na scenę. Na początek
„Il est bel et bon”. Dość pewnie zaśpiewane, z kontrastami zainteresowało jury
i publiczność, która od początku zwróciła uwagę na nasze piękne dziewczyny.
Dalej „Dieu! Qu’il la fait bon regarder” spokojne i czarujące… „Jerusalem
gaude” również dobrze zaśpiewane. I czas największego sprawdzianu. „Denn er hat
seinen Engeln” z małym niedosytem… „Wesoła” sprawiająca chórzystom największe
problemy tym razem wyszła wyjątkowo dobrze. Ufff… Jest dobrze. Jeszcze tylko
„Trzy baby” i „Rum dum dum”. Koniec. Publiczność zachwycona macedońskim utworem
bije brawo. Teraz wszystko w rękach jury… Wyniki ponoć w niedzielę.
[nbsp][nbsp]
Zaraz po powrocie wszyscy spotkaliśmy się na molo. Jezioro w Ohrid jest bowiem jednym z najstarszych na świecie. Czyste i ciepłe zachęciło chórzystów do długiej kąpieli. Wieczorem natomiast pojechaliśmy na „Disco Party”, które spotkało się z różnym odbiorem. Jedni bawili się w najlepsze, inni natomiast szukali odpoczynku od nadmiaru decybeli. Radośni, ale i zmęczeni poszliśmy spać około 1:30.
[nbsp]
Dzień 6. Telewizja, koncert i wstępne wyniki
Podczas gdy większość chórów odpoczywała po nocnych wojażach, my już o 8:00 jedliśmy śniadanie. Dzień wcześniej dotarła do nas informacja o nagraniu „Rum dum dum” dla macedońskiej telewizji. A zatem już o 10:00 pojawiliśmy się w bardzo klimatycznym amfiteatrze, gdzie realizowany był program na żywo. Lekko zaskoczeni sytuacją sprostaliśmy zadaniu dokładając do repertuaru ludową pieśń „Z tamtej strony rzeki”. Oczywiście telewizja nie zna pojęcia punktualności, więc szybko musieliśmy się wybrać na obowiązkowe słuchanie ostatniego przesłuchania konkursowego, podczas którego wystąpił m.in. chór górników. Trzeba przyznać, że ich stroje galowe imponowały…
[nbsp][nbsp]
Popołudnie minęło nam na
kąpielach w jeziorze oraz nerwowym oczekiwaniu wyników. Wreszcie około 17:30
nasza przewodniczka przyniosła dobre wieści – śpiewamy na koncercie finałowym!
Walczymy o Grand Prix! Ale to jutro… O 10:00.[nbsp]
[nbsp][nbsp]
Dzień 7. Ostateczne rozstrzygnięcie i wielka laba!
Śniadanie, poranna próba i
wyjazd. W hotelu kończyła się konferencja dyrygentów gdy przyjechaliśmy na
miejsce. Śpiewamy ostatni. Przed nami chóry z Litwy, Łotwy, Słowenii, Czech i
tuż przed nami[nbsp] „Skowronki” z Polski. Dają
show z tańcem i gestykulacją. Śpiewamy. „Sicut lilium inter spinas” zaczynają
tenory, dalej płyną melodyjne, delikatne dźwięki. Dalej „Concerto rustico” –
mocne, bezpardonowe. Jest dobrze, czekamy na wyniki. Długo odczytywane dyplomy,
trzecie, drugie miejsca… Wreszcie pierwsze! Największa ilość punktów wśród
wszystkich chórów i pierwsze miejsce wśród chórów młodzieżowych dla nas!
Dodatkowo wyróżnienie za najlepiej wykonany utwór muzyki renesansowej za „Il est
bel et bon” oraz… dla najlepszego dyrygenta!!! :-))) Cieszymy się! Ale Grand
Prix dla „Skowronków” z Poznania. Polska górą! A o nas podobno się kłócili… Nie
tym razem. Może za rok? Tymczasem czas na kąpiel! Jezioro Ohrydzkie jest takie
ciepłe…
[nbsp]
Dzień 8. Słodkie lenistwo…
Dzień rozpoczęliśmy od lenistwa. Błogiego lenistwa zakończonego w wielu przypadkach zmianą koloru skóry. Teraz możemy okrzyknąć się chórem indiańskim. Hawk! I o 15:00 w drogę. Najpierw do „Muzeum na wodzie”, gdzie zwiedzaliśmy fragment dawnej macedońskiej osady. Po zjedzeniu pysznych, wielkich lodów (wreszcie „legalnie”) ruszyliśmy w dalszą trasę. Górskie, wąskie dróżki zawiodły nas do Saint Naum, gdzie zwiedziliśmy piękny klasztor. Chwilę później byliśmy już w łódkach, których rzeczna droga oprowadziła nas po Parku Narodowym z bezcenną roślinnością i cudownymi widokami. Jeszcze tylko małe zakupy na okolicznym bazarze i wracamy do centrum Ohrid. Nastała noc… Jutro wracamy do Polski.
[nbsp]
Dzień 9. Pożegnanie z Macedonią
Poranek minął bardzo leniwie. Ostatnie zakupy, pakowanie, sprzątanie pokojów i oczywiście wodne szaleństwo w jeziorze. Tak mijał czas do 18:45. Przyszedł dyrektor Festivalu, Aleksandar Dimoski, a ojciec Oliver odprawił mszę. Zaśpiewaliśmy kilka utworów z naszego repertuaru dziękując w ten sposób za możliwość spędzenia tak cudownego czasu. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i ruszamy do domu!
[nbsp][nbsp]
Dzień 10. Budapeszt
Ostatnim przystankiem naszej wielkiej podróży był Budapeszt. Imponująca metropolia po raz kolejny pozwoliła nam na podziwianie pięknego Dunaju, po którym pływały rozmaite statki, w tym autobus wycieczkowy poruszający się zarówno po lądzie, jak i wodzie. Chętni zwiedzali liczne zabytki i rozkoszowali się pięknem miasta zdominowanego przez bardzo rozległy i imponujący budynek parlamentu. Warto było też zobaczyć zamek oraz oczywiście przejść przez legendarny most łańcuchowy – jedną z wizytówek Budapesztu. To był ostatni przystanek naszej podróży. O 20:00 rozpoczynamy ostatni etap podróży do Polski.
[nbsp][nbsp]
Dzień 11. Polska wita!
Tuż przed 5:00 dotarliśmy do MDK nr 1 w Zabrzu. Nastąpił kres naszej wyprawy. Dziękujemy Wam[nbsp] za wszelkie wsparcie!
[nbsp]
[nbsp]
Relacjonuje: Grzegorz Wagner /
Resonans.pl
Projekt logotypu: Paweł Wojciak / Resonans.pl[nbsp]